Przewozy i logistyka. Relacja z redakcyjnego dyżuru mecenasa Roberta Walczaka
Nie da się ukryć: wszyscy łamiemy przepisy o czasie pracy kierowców, bo inaczej nie da się funkcjonować - przyznał właściciel kilku wywrotek z firmy remontującej drogi. Nasz ekspert przestrzegał: - Jeśli zamiast zatrudnić dodatkowych kierowców decyduje się pan na to, by jeździli w pojedynkę, to oczywiste, że ryzykuje pan kary.
- Nie da się ukryć: wszyscy łamiemy przepisy o czasie pracy kierowców, bo inaczej nie da się funkcjonować - przyznał właściciel kilku wywrotek z firmy remontującej drogi. Nasz ekspert przestrzegał: - Jeśli zamiast zatrudnić dodatkowych kierowców decyduje się pan na to, by jeździli w pojedynkę, to oczywiste, że ryzykuje pan kary.
Dyżur mecenasa Roberta Walczaka z poznańskiej kancelarii Myszkowski & Walczak, wyspecjalizowanej w prawie transportowym, zorganizowaliśmy w oddziale naszego wydawnictwa w Poznaniu w piątek 12 października. Hasło: czas pracy kierowców i kłopoty z ITD. Ale nie tylko w tych sprawach dzwonili Czytelnicy. Okazało się, że wielu wykorzystało możliwość kontaktu z prawnikiem, aby wyjaśnić inne nurtujące przewoźników sprawy.
Różne czasy pracy
Pani Dorota z Łomży prowadzi ewidencję czasu pracy kierowców w małej firmie świadczącej przewozy turystyczne. Pytała, jak to zrobić, aby kierowcom nie wychodziła za duża liczba nadgodzin, a jednocześnie aby w razie kontroli Inspekcji Transportu Drogowego lub Państwowej Inspekcji Pracy nie ryzykować kary.
- Jest kilka systemów pracy przewidzianych dla kierowców - tłumaczył nasz ekspert. - Podstawowy, czyli klasyczny 8-godzinny, przerywany, czyli z jakąś przerwą w czasie dnia pracy, zadaniowy, w którym kierowca sam decyduje, w jakim czasie realizuje określone zadanie, oraz równoważny, czyli zakładający, że gdy w danym okresie kierowca pracuje dłużej, to w następnym równoważy to sobie, odbierając odpowiednią liczbę godzin wolnego. Najpopularniejsze wśród przewoźników są systemy równoważny oraz zadaniowy. Ale trzeba pamiętać, że wybór systemu czasu pracy trzeba wprowadzić w obowiązujących u danego przewoźnika przepisach prawa pracy. W ich braku przyjmuje się, że w firmie obowiązuje podstawowy system czasu pracy, czyli osiem godzin, a to, co kierowca przepracuje ponad to, automatycznie jest nadgodziną.
Czas czy ludzie?
Dramatyczny telefon od szefa zachodniopomorskiej firmy regenerującej nawierzchnię dróg: - Mamy kilka wywrotek. Tygodniowego czasu pracy ich kierowcy nigdy nie przekraczają, ale dobowy, gdy jest ładna pogoda - tak! Pracują na okrągło, bo muszą przecież dowozić asfalt. To wynika ze specyfiki pracy w drogownictwie. Robi się, jak jest pogoda, a gdy jej nie ma, to się stoi. Jak się ratować, gdy nas przyłapią?
R. Walczak nie miał panaceum na obawy drogowca. - Jest wprawdzie przepis w art. 12 nowego rozporządzenia o czasie pracy kierowców, że jeżeli nie zagraża to bezpieczeństwu ruchu drogowego, kierowca może odstąpić od przepisów o czasie pracy w zakresie niezbędnym dla zapewnienia bezpieczeństwa ładunku - mówił. - Jeśli więc po drodze były jakieś nadzwyczajne zdarzenia typu wypadek, a kierowca wiezie łatwo psujący się towar, może przedłużyć czas pracy. Obawiam się jednak, że w waszej sytuacji fakt, że trzeba dowieźć asfalt do maszyny, bo jest ładna pogoda i pracujecie na okrągło, może nie wystarczyć. Po prostu: powinniście zatrudnić dodatkowych pracowników.
Syndrom przeterminowanej winiety
Kierowca z Podlasia został przyłapany na przejściu granicznym przez pograniczników na tym, że miał "przeterminowaną" winietę dobową. Karę w wysokości 3.000 zł zapłacił pracodawca, ale teraz obciąża nią kierowcę, potrącając tę kwotę od wynagrodzenia. Kierowca chce więc zawalczyć z pogranicznikami.
- To była dobowa winieta, która traciła ważność o 24.00, a ja wjechałem na terminal o 21.00 - opowiadał. - Zdążyłbym przejechać przez granicę przed upływem ważności, gdyby nie ogromna kolejka. To przez nią przejazd za szlaban opóźnił się do 3 nad ranem i winieta straciła ważność.
Tu, zdaniem eksperta, są szanse na wygraną. - Niedawno ktoś ukarany dokładnie w takiej sytuacji przez Straż Graniczną zawziął się i odwołał od kary do sądu administracyjnego, a ten orzekł, że jeśli nie było fizycznej możliwości wykupienia winiety podczas stania w kolejce na granicy, to kara nie powinna być wymierzana - wyjaśnił.
Inna kwestia to samo potrącanie kary z wynagrodzenia kierowcy. - To częste, niestety nielegalne, praktyki - komentował R. Walczak. - Wielu pracodawców idzie na skróty i próbuje ściągać z kierowców kary, które muszą płacić np. za to, że ci kierowcy przekroczyli dopuszczalny czas pracy. Wbrew woli kierowcy tego robić nie wolno. Jeśli z winy kierowcy przewoźnik płaci karę, to żeby móc potrącić to sobie z wynagrodzenia sprawcy, musi mieć jego pisemne oświadczenie, że zgadza się ponieść takie konsekwencje, w przeciwnym razie niezbędne jest skierowanie sprawy do sądu pracy.
Jak dodał ekspert, kancelaria, w której pracuje, specjalizująca się w sprawach transportowych, ma ostatnio bardzo wiele spraw dotyczących problemów przewoźników z kierowcami. Chodzi nie tylko o to, kto powinien odpowiadać za przekroczenia czasu pracy. To także sprawy np. o kradzieże paliwa. - Mało kto w Polsce uświadamia sobie, że prawdopodobnie nawet 10 procent kosztów paliwa, ponoszonych przez polskich przewoźników, to efekt podkradania tego paliwa z aut przez kierowców - mówił. - W tym celu np. dorabiają przebieg na tachografach, żeby uzasadnić większe zużycie paliwa.
Czas to pieniądz
Ale nie tylko tachografy, tarczki i kradzieże paliwa są utrapieniem przewoźników. Źródłem kłopotów jest też wydłużający się czas oczekiwania na realizację zamówień nowego taboru. Okazuje się, że niektórzy dystrybutorzy nie nadążają z realizacją umów i ponieważ mają aż za dużo klientów, nie zdobywają się nawet na słowo "przepraszam".
- Dwie naczepy zaliczkowaliśmy w maju, dostawa miała być w czerwcu, a oni robią nam łaskę, że dostarczą je w październiku - skarżył się pan Rafał spod Poznania. - Ku naszemu zdziwieniu nikt się nawet nie pofatygował, aby zaproponować jakąś rekompensatę. A przecież wskutek tego opóźnienia nie zarobiliśmy jakichś 40 tys. zł! Czy możemy dochodzić od dilera odszkodowania?
R. Walczak: - Tak. Jednak z praktyki wiem, że w sądzie dosyć trudno jest wykazać tzw. szkody ewentualne albo utracone korzyści. Sprawę utraconych zysków trzeba należycie udowodnić, np. wiążącymi ofertami zleceń, które przepadły wyłącznie wskutek tego, że opóźniała się dostawa naczep oraz dokładnymi wyliczeniami księgowymi, ile zysku przepadło wskutek jego braku.
Kwestii zgłoszonej przez pana Piotra, właściciela firmy handlującej używanymi ciężarówkami, nie udało się "z marszu" jednoznacznie rozstrzygnąć. Chodzi o to, czy handlowiec przeprowadzający puste pojazdy z miejsca na miejsce też podlega przepisom o czasie pracy i wymogowi posiadania licencji transportowej czy nie. Odpowiedź - wkrótce na naszych łamach.