Fot. Fuso
Według firmy doradczej Roland Berger liczba kierowców ciężarówek spadnie w Japonii o 20% do 2030 roku.
Japoński rząd rozpoczął reformę przepisów dotyczących czasu jazdy taboru. Cel: ograniczenie pracy kierowców w godzinach nadliczbowych. Wejście w życie nowych przepisów zaplanowano na początek kwietnia 20254 roku, a branża już teraz mówi o poważnym kryzysie w perspektywie.
Przewidywane jest ograniczenie czasu spędzonego za kierownicą do 960 godzin rocznie. Projekt już teraz wywołuje ożywioną debatę w kraju, w którym sektor obawia się poważnego kryzysu logistycznego.
Zdaniem przedstawicieli japońskiego rządu reforma powinna poprawić warunki pracy kierowców ciężarówek, którzy dziś wypracowują wiele nadgodzin, by związać koniec z końcem.
Według szacunków, japoński kierowca zawodowy zarabia średnio 4,46 mln jenów, czyli o 10 % mniej niż średnia pensja w kraju, a jego czas pracy jest o 20 % dłuższy niż średnia krajowa. Aby sobie poradzić, wielu kierowców godzi się na nadgodziny i spędza za kierownicą ponad 40 godzin tygodniowo. „Reforma uczyni ten zawód bardziej atrakcyjnym w kontekście niedoboru kierowców ciężarówek ” – zakomunikował rząd.
Według firmy konsultingowej Roland Berger do 2030 r. liczba kierowców ciężarówek może spaść w tym kraju o 20 proc., co będzie miało reperkusje dla trzeciej co do wielkości gospodarki świata, za USA i Chinami.
Projekt ustawy nie przekonuje zainteresowanych. Zdaniem przedstawicieli branży, przyszła ustawa o godzinach nadliczbowych raczej narazi kierowców na biedę i zmusi do porzucenia zawodu, bo obowiązująca w zawodzie płaca zasadnicza nie pozwala na godne życie.
Już teraz sektor sprzedaży i logistyki obawia się pogłębiającego się niedoboru kierowców, związanego z „kryzysem roku 2024”. Według szacunków ustawa może spowodować szkody w wysokości 70 miliardów euro, jeśli jedna trzecia ładunków nie będzie już mogła być dostarczona. Tym bardziej, że 98 % z 62.000 firm transportu towarowego w kraju to małe przedsiębiorstwa. (z)